A WELL-WRITTEN PHILOSOPHICAL STORY WITH SOME TRUTH TO IT,
I WOULDN’T WONDER!
skowron pisze / skowron writes
Wdycham ciemność, wydycham światło – pomyślał Stefan. – Jak w medytacji tybetańskiej, tylko na odwrót.
W mroku strychu jego oddech rozświetlany czołową latarką dawał kłęby jasnej pary zupełnie, jakby uchodziła z niego jasność.
Pracował, montował kocioł gazowy i potrzebował zajrzeć do komina, ale najpierw zwiedzał – prawdziwy turysta.
Snop blasku odsłaniał metr po metrze cmentarzysko pisklaków najróżniejszych gatunków. A może były to mumie osobników dorosłych?
Przeważał jeden rodzaj. Wszystkie egzemplarze stanowiły kości jedynie częściowo obleczone skórą i piórami.
Dookoła płyty strychu, w najniższej części dachu, tuż nad szczeliną wpuszczającą lekkie światło z zewnątrz i odrobinę świeżego powietrza – tkwiły gniazda utkane z siana, wsparte na poziomym obelkowaniu.
Odnalazł też w kącie szczątki gniazda szerszeni z plejadą martwych owadów.
Poczuł się dziwnie – w zeszłym roku delektował tajemne życie ptaków, a w owej chwili, na poły symbolicznie odkrywał cmentarzysko przeszłości.
Lubił metafory. Pozwalały określić życie. Usystematyzować.
– Mroczny eskapizm – szepnął.
View original post 943 more words